piątek, 2 grudnia 2016

Refleksje SP500 FTSE100

Czuję w kościach, że to dobry czas, żeby wrócić do komentowania bieżących wydarzeń w finansowym świecie. Tym razem motywacją do podzielenia się refleksjami z czytelnikami jest na pozór niewinne rozgrywanie sytuacji średnioterminowej przez BIG MONEY. Zapraszam zatem na sporą dawkę wykresów i totalnie subiektywną ocenę sytuacji.

Rozpocznę od indeksów giełd rozwiniętych. Obserwując zagrywkę typu BREXIT 2.0 czyli TRUMPolinę dopadła mnie pewna refleksja. Przeczytałem ostatnio, że „pamięć” inwestorów w US systematycznie spada. Jednak trend nasilił się w ostatnich latach wręcz dramatycznie. Inwestorzy, którzy potracili pieniądze na z góry zaplanowanych (przez smartmoney) akcjach rynkowych szybko zapominają o tym fakcie i nie wyciągają odpowiednich wniosków. Ma na to wpływ zintensyfikowany rozwój rynku finansowego oferujący coraz więcej możliwości dla retaili oraz niesamowita nagonka ze strony maistreamu. (w moim odczuciu mainstream odgrywa tu kluczową rolę). W każdym razie po pęknięciu bańki internetowej inwestorzy przez 3-4 lat nie mogli patrzeć na rynek finansowy. W chwili obecnej owa pamięć nie przekracza roku! Daje to niesamowite możliwości stwarzania super okazji inwestycyjnych dla retaili, z których korzystają głównie najwięksi rynkowi macherzy czyt. banki i BIG MONEY. Wniosek jest oczywisty: Banki robią akcje, a inwestorzy oddają  kasę i tak co parę kwartałów. Dodam, że w bieżącym roku mieliśmy 3 takie sytuację.

Na początek brytyjski indeks FTSE100.

Tuż przed Brexitem banki i instytucje finansowe prześcigały się w rekomendacjach prognozując wartość indeksu w przypadku brexitu. Widełki były dość szerokie, jednak mediana to około 20% spadku. Bardzo czarna wizja, o której trąbili przez 3 miesiące przed głosowaniem. Następnie po jednodniowym spadku mogliśmy zanotować gigantyczne przepływy kapitału od spanikowanych retali do dobrze poinformowanych BIG MONEY, która trwała do września. I tutaj pojawia się wisieńka na torcie. W czasie, gdy indeks dobijał do swoich historycznych maksów największe banki po raz kolejny zalały rynek średnioterminowymi rekomendacjami kupuj dla indeksu. (Credit Swiss, RBS, HSBC itp.). Timing pozytywnych rekomendacji to jakiś szmuglerski majstersztyk! Wykres dobitnie pokazuje, że dystrybucja akcji właśnie dobiega końca i przed nami okres konsternacji u retaili. „Co robić przecież ma rosnąć....”









Drugi na tapetę wchodzi SP500. Nie ukrywam, że to mój ulubiony indeks, stąd moje przekonanie do pewnych tez zawartych w poście jest tym bardziej silne, graniczące wręcz z pewnością:-)

Rozpoczynamy od stycznia 2016 roku. Pamiętacie bezprecedensowe spadki, które swoim zasięgiem przekroczyły ostatnie 2 kluczowe dołki. Minimum wypadło 20 stycznia na poziomie 1804pkt(intra), które jednocześnie dało sygnał, że trzeba się przygotować na średnioterminową korektę nawet z targetem na 1550pkt dla Sp500. Wtedy do gry wszedł mainstream medialny budując mozolnie atmosferę apokalipsy. Jednocześnie dając retailom świetną okazję do szybkiego szorta z 250dolarową perspektywą. Nastąpił typowy okres akumulacji przez BIG MONEY. Trwał on kilka tygodni z potwierdzeniem, że jednak szortowcy mają rację :-). Indeks spadł minimalnie pod poziom 1800pkt, jednocześnie potwierdzając średnioterminową zmianę trendu... W tym czasie największe banki inwestycyjne prognozowały, że SP500 na koniec roku osiągnie wartość 1750pkt. Kilka dni później retailom zaczęły pękać zwieracze... Co robić przecież ma spadać...







Podobny mechanizm zadziałał w przypadku brexitu oraz podczas wyborów prezydenckich w USA. I tutaj dochodzimy do ostatniego elementu w bieżącej rynkowej układance. Na wykresie zaznaczyłem okres postbrexitowej dystrybucji i przepływu akcji od BIGMONEY do retaili. Weszliśmy w fazę, w której przy super good news zewsząd armia retaili przebudowuje swoje długoterminowe portfele. Oczywiście target wzrostów jest jasny, ponieważ średnia prognoza dla SP500 na koniec 2017 została podana na złotej tacy przez „wyspecjalizowane i profesjonalne firmy inwestycyjne” i obecnie przekracza 2400pkt. Dobry kąsek te 200pkt wzrostu, warto się skusić :D



Ps. Jeden z najlepszych blogerów finansowych w polskiej sieci wrzuca utwór pasujący do sytuacji pod swoimi postami. To dobry zwyczaj... https://www.youtube.com/watch?v=eXsrWIuCB_8






wtorek, 12 stycznia 2016

Reaktywacja bloga 2016

Witam ponownie moich czytelników! 

Nie było mnie pół roku... Nie będę jednak wracał do przeszłości. Powiem tylko, że ostatnie miesiące pokazały, że większość moich przewidywań się sprawdziła i to jest najbardziej budujące na kolejny rok. 2016 zaczynam od nowego postanowienia. Na potrzeby bloga oraz lokalnego oddziału Trading Jam Session w Tczewie mam zamiar przeprowadzić typowego runa!

Przypomina mi się taka historia: Dziennikarz zapytał się pewnego bardzo bogatego przedsiębiorcy, co by zrobił gdyby stracił cały majątek? On odpowiedział, że podjąłby się na miesiąc zwykłej pracy i za zarobione środki kupiłby najlepszy garnitur, następnie poszedłby do ludzi bogatych robić nowy biznes, bo tam są pieniądze.

Dlatego swojego runa nazywam RUN GARNITUROWY. Przyjąłem, że średnia pensja netto w Polsce wynosi 2800zł netto i od tej sumy zaczynam RUN! Celem jest kwota 30.000zł do końca lutego. 

Od dziś będę wrzucał swoje przemyślenia w miarę regularnie :)

piątek, 24 lipca 2015

Pierwszy kwartał działalności za nami! Podsumowanie i wyniki

Drodzy Czytelnicy!

To już 3 miesiące od kiedy prowadzę niniejszego bloga. Myślę, że jest to odpowiednia pora na kilka słów podsumowania oraz przedstawienia planów na przyszłość. 

Przede wszystkim nie sądziłem, że pisanie bloga może okazać się takim przyjemnym zajęciem. Dodatkowo zbierając materiały do kolejnych artykułów dużo się nauczyłem. Przyznaję, że tematyka jest dość jednorodna, jednak wierzcie mi - jest spójna z moimi decyzjami inwestycyjnymi. 95% moich transakcji dotyczyło właśnie indeksów w tym oczywiście S&P500. 

Chciałbym pokrótce omówić moje ostatnie dokonania na koncie założonym na potrzeby bloga. Poniżej znajdziecie szczegółowy wyciąg z mojego rachunku:


Warto zwrócić uwagę na strategię, którą przyjąłem. W czasie trzech miesięcy wykonałem 1078 transakcji (wszystkie z ręki), gdzie 92,5% to trafne pozycje mimo, że początkowo miałem niewielki zapał do bardziej intensywnej gry na tak małym rachunku. W większości grałem minimalnym lotem oferowanym przez brokera tj. 0,05 Lota. 

Przyznaję, że progres wyniku do tej pory był w miarę stabilny, ale końcowy rezultat mógł być o wiele lepszy gdyby nie moje niezliczone błędy. Rynek cały czas mnie uczy pokory.

W każdym razie harówka na tym niewielkim koncie się opłaciła (Przypomnę, że zaczynałem od 5000). Wynik +12000 nie powala, ale daje nadzieję, że kolejne 3 miesiące będą owocne. Wierzę, że to konto w niedługim czasie może stać się swoistym dowodem na to, że warto było spędzić ostatnie 10 lat przed wykresami... Pozostaje tylko robić swoje, a wynik przyjdzie sam.

Pozdrawiam i Bardzo dziękuję za odwiedziny mojego bloga! 



czwartek, 23 lipca 2015

Irracjonalny optymizm na Wall Street okazją do sprzedaży po lepszej cenie?

W przeciągu ostatnich kilku dni S&P poszedł mocno do góry. W chwili obecnej eksperci zdają się być w większości przekonani iż czynniki zagrażające dalszym wzrostom właśnie zniknęły z obrazka i oczekują kolejnych rekordów  na S&P (czego ja osobiście również nie wykluczam, przynajmniej w krótkim okresie czasu). Inwestorzy najwyraźniej doszli do wniosku, iż problem grecki został w końcu rozwiązany, chińskie akcje, dzięki nieprzeciętnej interwencji rządu, są znowu stabilne oraz świeżo opublikowane raporty zysków amerykańskich korporacji uzasadniają dalszy optymizm na rynku akcji. Poniżej możecie się dowiedzieć dlaczego ja oceniam obecną sytuację zupełnie inaczej.

Zacznę od Grecji, w której przypadku nic się tak naprawdę nie zmieniło. Jeżeli Grecja pozostanie w strefie euro na obecnych waunkach, w praktyce uniemożliwi to Grekom uzyskanie wzrostu gospodarczego wystarczającego do samodzielnej obsługi długu publicznego. Tego nie da się maskować w nieskończoność – Grecja będzie regularnie przysparzała problemów dopóki europejscy sponsorzy finalnie spiszą ją na straty. Co więcej, sama Grecja nie jest istotna. Problemem jest brak konkurencyjności i ogromny poziom zadłużenia publicznego w prawie całej Europie. Europejski kryzys w żadnym wypadku nie został jeszcze rozwiązany i najgorsze ciągle przed nami.

Teraz czas na Chiny. Chiński rynek akcji to jedna wielka bańka. Skala interwencji pokazuje tylko jak bardzo chiński rząd nie chce dopuścić do tego, żeby ta bańka pękła z hukiem destabilizując przy okazji chińską gospodarkę. Sedno problemu leży jednak w tym, że ktoś tę bańkę wykreował i obecnie jest już za późno, żeby to cofnąć. Ceny akcji nie odzwierciedlają rzeczywistej kondycji chińskiej gospodarki i w momencie kiedy rynki to sobie uświadomią (co wydaje się być jedynie kwestią czasu w kontekście coraz bardziej prawdopodobnej ogólnoświatowej recesji) żadna interwencja nie będzie w stanie powstrzymać jak najbardziej słusznej korekty.

Przejdźmy teraz do amerykańskich korporacji. Nasdaq pobił ostatniokolejny rekord – wszystko dzięki kilku korporacjom jak Google, Netflix, Apple, Amazon, etc. To właśnie te akcje pociągnęły indeks do góry w momencie, kiedy cała reszta stoi w miejscu albo spada. Spójrzcie na poniższy wykres – tak drastycznie spadająca szerokość rynku w żadnym wypadku nie może być oznaką dalszych wzrostów. Wszystkie korporacje, szczególnie te działające w branży technologicznej, podlegają normalnym cyklom rynkowym. Nie będą one w stanie wiecznie napędzać rynku, zwłasza w tak trudnych realiach gospodarczych jak obecnie. Nie dalej jak w roku 2000 czy 2007 sytuacja na rykach wyglądała podobnie – garstka dużych przedsiębiorstw napędzała kolejne wzrosty. Chyba wszyscy wiedzą co się stało potem.



Na koniec chciałbym dodać jeszcze jedną rzecz. Rynki mogą zachowywać się irracjonalnie znacznie dłużej, niż każdy z nas jest w stanie pozostać wypłacalnym. Mimo, że chińskie akcje uważam za znacznie przewartościowane, sam je kupowałem po ostatniej gwałtownej korekcie. Jeśli irracjonalny rynek prezentuje nam okazję do zarobku to należy ją wykorzystać. W tym wpisie jak i w poprzednich chciałbym Was uczulić na jedną rzecz: wzrosty na S&P nie będą trwały wiecznie. Prędzej raczej niż później czeka nas solidna korekta. W obecnej sytuacji na rynku stosunek ryzyka do ewentualnego zysku nie uzasadnia pozyscji długiej na S&P. Kolejne wzrosty powinny być raczej traktowane jako okazję do otwarcia pozycji krótkiej po dobrej cenie. 

Nie przejmuję się też faktem, że w swoich ocenach i prognozach mogę być w przytłaczającej mniejszości... Póki co rynek daje mi dzięki temu zarobić.

niedziela, 12 lipca 2015

Kusi mnie na te Chiny..

Dzisiaj dla odmiany postanowiłem wskazać Wam rynek na którym spodziewam się wzrostów, przynajmniej w najbliższym okresie. Nie po raz pierwszy idę pod prąd i kupuję rzeczy które inni masowo wyprzedają, jednak wydaje mi się, że w tym wypadku mamy do czynienia z naprawdę rzadką okazją inwestycyjną. Shanghai Composite Index od 12 czerwca spadł o 32,1% - stopień i charakter spadków wskazują na to, że ci którzy mieli sprzedać już to zrobili i w najbliższej przyszłości można się spodziewać ruchu do góry (nie wykluczam że może on być tymczasowy).
Obecne spadki na rynku chińskim można porównać do trzech wydarzeń na rynkach amerykańskich: wielkiej recesji z 1929 r., krachu giełdowego z 1987 r. oraz pęknięcia bański internetowej z 2000 r. Poniżej znajdziecie dane obrazujące zachowanie rynków po spadkach:


Jak łatwo można zauważyć, w każdym wypadku rynek znacznie odbił się do góry. Chociaż rynek chiński jest rzeczywiście przewartościowany i korekta była jak najbardziej na miejscu, jej ogrom praktycznie wymusza przynajmniej przejściowy ruch w górę. Dla wszystkich, którzy obawiają sie otwarcia pozycji długiej na rynku na którym większość inwestorów w panice wyprzedała swoje akcje, chciałbym zacytować Nathana Rothschilda: „Kupuj, gdy leje się krew”. Z tego co pamiętam to koleś skończył na plusie..

wtorek, 7 lipca 2015

S&P500 powtórka z 2007 roku?

Dzisiaj chciałbym się skupić na dwóch podobieństwach pomiędzy sytuacją obecną a rokiem 2007 (częściowo pisałem już o tym na łamach niniejszego bloga, jednak odzew mailowy ze strony jednego z czytelników zmotywował mnie do dokładniejszego przedstawienia mojego stanowiska) – fuzje oraz masowe odkupowanie swoich akcji przez korporacje. 
Fuzje i konsekwentnie wysokość zobowiązań zaciąganych na ich finansowanie właśnie zaczynają przekraczać poziomy ostatnio widziane w 2007 (co doskonale można zilustrować na przykładzie sektora zdrowotnego – patrz wykres poniżej). Historycznie rzecz biorąc, podobne nasilenie aktywności w tym zakresie bardzo często występuje w końcowej fazie wzrostów (czego przykładem mogą być lata 2000 oraz 2007).



Dodatkowo, wartość akcji odkupionych przez korporacje już dawno przewyższyła dane z 2007 (w samym kwietniu korporacje odkupiły swoje akcje warte ponad 140 miliardów dolarów). Jak widać na poniższym wykresie, przedsiębiorstwa skupują swoje akcje w zawrotnym tempie, którego nie da się utrzymać w dłuższym okresie czasu. Uważni czytelnicy już wiedzą, że w chwili obecnej jest to jeden z głównych czynników generujących popyt na akcje amerykańskich spółek – jego załamanie doprowadziłoby do znaczących spadków na rynkach akcji.

Obydwa powyższe czynniki (rosnące fuzje i wykupowanie własnych akcji) jasno wskazują na to, że korporacje nie widzą nowych okazji inwestycyjnych i starają się w ten sposób poprawić swoje zyski. W przeciwieństwie do nowych inwestycji i projektów, obecne działania korporacji nie generują wzrostu gospodarczego czy nowych miejsc pracy. Brak działań napędzających wzrost nieuchronnie prowadzi do recesji i towarzyszącej jej wyprzedaży na rynku akcji. Właśnie dlatego z uwagą śledzę powyższe dane – jest to dla mnie kolejny dowód na to, że obecna sytuacja gospodarcza po prostu nie uzasadnia dalszych wzrostów  W tym kontekście każdy większy ruch w górę jest więc okazją do otwarcia pozycji krótkiej.

niedziela, 5 lipca 2015

Dlaczego nadchodząca korekta będzie bardziej dotkliwa?

Kilka tygodni temu moją uwagę przykuł pewien artykuł w “The Economist” w którym autor ostrzegał przed coraz bardziej prawdopodobnym widmem kolejnej recesji w USA. Poza przytoczeniem całej rzeszy argumentów na poparcie tejże teorii (zajmę się nimi za moment), zauważył on też jedną niezmiernie istotną rzecz: inwestorzy nie są przygotowani na kolejną recesję i towarzyszącą jej korektę na rynkach. Zaskoczeni inwestorzy często wpadają w panikę, co zazwyczaj prowadzi do BARDZO głębokiej korekty (przerażeni inwestorzy najpierw sprzedają, a potem zadają pytania). Poniżej esencja tego co autor chciał nam przekazać w swoim dość obszernym artykule.

Dlaczego należy spodziewać się recesji? Przede wszystkim, mało która gospodarka była w stanie rozwijać się dłużej niż 10 lat bez wejścia w recesję – gospodarka amerykańska zaczęła wzrastać w 2009 roku. Biorąc pod uwagę obecną sytuację gospodarczą na świecie (Grecja i cała reszta PIIGS, niepewny rynek chiński i inne rynki rozwijające się, liczne czynniki wewnętrzne mogące osłabić tempo wzrostu w USA), możliwość kolejnej amerykańskiej (i nie tylko) recesji wydaje się być coraz bardziej prawdopodobna.
Problem w tym, że w tym wypadku recesja i towarzysząca jej korekta na rynkach mogą być dużo gorsze niż poprzednio. Po latach ekstremalnie rozluźnionej polityki finansowej Fed i inne banki centralne nie mają w swoim arsenale żadnych sensownych narzędzi do walki z recesją. Dalsze drukowanie taniej waluty i zalewanie nią rynków nie przyniesie wymiernego efektu – zostajemy więc na łasce (a raczej niełasce) rynku. Współczuje wszystkim którzy nie zdążą sprzedać akcji zanim ta ponura prawda dotrze do całej rzeszy byków niezmordowanie kupujących S&P dzięki nagonce prowadzonej przez „mainstreamowe” media.